sobota, 31 stycznia 2015

Naprawdę, naprawdę przepraszam

Szczerze mówiąc już dosyć długo mam tego bloga i naprawdę ciężko mi go usunąć. Podjęłam decyzję, że NIE. Nie jestem w stanie tego zrobić. Nie wiem kiedy wstawie posta ( już lepiej pisanego) bo jeszcze muszę sie nad tym wszystkim zastanowić :) Jak juz sie zastanowie to będą te posty naprawdę regularnie :D

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 6

No więc w skupieniu mijaliśmy auta. Pomyłka, Harry ze spokojem mijał samochody, a ja byłam kłębkiem nerwów.. Nic tylko rozmyślania, rozmyślania na temat tego dupka. Nie mam pojęcia gdzie jestem, boję się o mojego brata, lecz chyba ja teraz mam większe problemy. Po dłuższym milczeniu doprowadziło mnie to do szału!
-Harry!
-Słucham?
-Skończmy to! Chcę do domu.. Nie wiem gdzie jestem, ani po co jestem Ci potrzebna?! Po co mnie wozisz w tym swoim paskudnym aucie?!
-Och nie podoba Ci się? Myślałem, że jak najbardziej lubisz takie autk...- tu mu przerwałam, a co potem miało okazać się moim dotychczasowym największym błędem.
-Przestań o tym gadać! Dobrze wiesz o co mi do cholery chodzi!!!
-Nie przerywaj mi suko!!! Kurwa nie rozumiesz, że teraz do jebanej kurwy mam dosyć twoich narzekań? Mam zamiar Cię ukarać i się z tym pogódź. I przyjmij do wiadomości również to, że jesteś moją kolejną zdobyczą.
-Och, co to to nie! Nie będziesz mnie miał skurwielu, idź się kurwa trzepnij w łeb!
-Tylko ja mogę Cię kurwa wyzywać! Spuść z tonu albo Cię kurwa zaraz zerżnę tak, że się nie pozbierasz! Ile razy kurwa mam Ci powtarzać, że mam słabą cierpliwość?
-Kulaj dropsa kurwa.- Harry wybuchnął śmiechem... Cóż przynajmniej przestanie sie wydzierać
-Z czego tak rżysz?-Ośmieliłam się odezwać.
-Skąd masz to wyrażenie?-Zachowywał się jak niedojebany dzieciak... No kurwa z dupy wytrzasnęłam.
-A co Cię to? Prowadź lepiej uważnie i powiedz mi wreszcie dokąd jedziemy.
-Jedziemy do twojego braciszka, zażądam usunięcia jego startów na całe życie w zamian za ciebie złotko-i tu puścił mi oczko- A prowadzenie auta zostaw mnie.
-Chyba śnisz, możesz mnie wziąć tylko zostaw Lou-Odpowiedziałam lodowato.
-Nie kochanienka, Ty JUŻ jesteś moja.
-O nie, nie waż się czegokolwiek ze mną zrobić w takim razie!-Spojrzałam na niego z jeszcze większym chłodem, chociaż nie wiem czy to możliwe.
-Nie patrz tak na mnie złotko, jeszcze będziesz wołać moje imię nie ze złości tylko rozkoszy.-ten to ma tupet
-O nie mój drogi, nie mam zamiaru kiedykolwiek pakować się z tobą do łóżka ani wymienić z tobą śliny- uśmiechnęłam się do niego sarkastycznie- obrzydza mnie wszystko co z tobą związane.
Harry, co chyba stało się jego nawykiem, zjechał na pobocze i gwałtownie wpił się w moje usta. Nie powiem, smakował bardzo dobrze. Smakował miętą i odrobiną cytryny. Zniewalająca mieszanka. Bez żadnych oporów poddałam się jego zachłannym pocałunkom. Nagle oderwał się ode mnie ze zwycięską miną.
-Czy aby na pewno się mnie brzydzisz?- dodał z lekkim sarkazmem- Bo właśnie uświadomiłaś mi, że nie.
-Och nie myśl sobie za dużo. To było... interesujące,ale tylko dlatego, że wziąłeś mnie z zaskoczenia.
-Jeny dziewczyno czy ty masz odpowiedź na prawie każde pytanie, czy choćby stwierdzenie? Zawsze musisz wyrazić swoje zdanie?
-Och, a czy to co powiedziałam utwierdza Cię w tym przekonaniu? Bo ja uważam,że to najzwyklejsza obrona.
-No dobra maleńka nie mam już ochoty gadać, więc zdrzemnij się, albo po prostu siedź cicho. Muszę wykonać teraz ważny telefon, a potem odpocząć umysłowo, bo strasznie wyczerpujesz tą swoją cholerną gadaniną.

Minęła godzina od czasu jego ostatniego zdania. Nie odpowiedziałam nic bo uraził moje ego. Że niby ja go męczę. Powinien choć raz wziąć pod uwagę kogoś innego, a nie tylko siebie.
-Kotku, wiesz? Właśnie zajechaliśmy pod twój domek. Masz ochotę spotkać się z braciszkiem? Tylko teraz posłuchaj mnie uważnie. Żadnych numerów. Wracasz do domu wciskasz mu jakiś kit, a my nagle z moją ekipą wpadamy i jakoś ustali się resztę ok? Ale ani mi się waż zrobić coś nie po mojej myśli.
-Ok mogę już wysiąść?-Ten idiota nawet nie wie, do czego jestem zdolna, w głowie już miałam plan co zrobię na początku. To się chłopaczyna zdziwi. Gdy stanął na stacji zdążyłam zadzwonić do Louisa i wszystko z nim obgadać, a tak od tematu to strasznie długo siedział w tej toalecie. Zastanawiam się dlaczego.
-Oczywiście złotko, nie zapomnij, że ja Cię obserwuję.
I z natłokiem myśli, i już obrazując mój plan zapukałam do drzwi domu mojego brata.



wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 5

Jechałam z Harrym. W jego aucie. Boże, czemu mi to robisz? Od dobrej godziny Harry jeździ ręką po moim udzie... Tak, pewnie myślicie, że jestem idiotką nie reagując. Ja jestem sparaliżowana, mam spięte wszystkie mięśnie. To jest po prostu straszne. Niech mnie ktoś uratuje!
-Mała, słuchaj od godziny siedzisz i jesteś cała spięta. Może seksik na rozluźnienie?- powiedział, czekając na moją reakcję, spojrzałam na niego spanikowanym wzrokiem. Dobra odwrócę jego uwagę.
-Być może, patrz na drogę!- krzyknęłam z irytacją, tak jak zawsze. Jednak nie przemyślałam tego do końca. To nie jest Louis! To kurwa nie jest Louis! To jest HARRY. Onieśmielający śmieć!
-Nie waż się tak do mnie mówić kurwo!
-Na jakiej niby podstawie mnie tak nazywasz?! Nie jestem kurwą! Skąd możesz wiedzieć,że w ogóle uprawiałam seks?!- wykrzyknęłam, a on spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem.
-Uuu... jesteś dziewicą?- spoglądnął na moją twarz.
Przemilczałam.
-Zajebiście. Nie uważasz?
Przemilczałam.
-Nie boisz się?
Przemilczałam.
-Wiem, że każda laska marzy o seksie ze mną... Nie jesteś chętna?
Przemilczałam.
-Odpowiedz kurwa!
-Uspokój się?! Nie! Nie chcę dla twojej wiadomości gadać o seksie i nie chcę go uprawiać! Mam tego dosyć! Nienawidzę tego tematu i skończ o nim gadać!
-Nie wydzieraj się na mnie! Kurwa wysiadaj!- zahamował gwałtownie- Wypierdalaj zanim Ci coś zrobię!
Nie było stać mnie na żadne słowo. Nie mogłam nic wykrztusić. Jestem po środku lasu, sama. No dobra jeszcze nie.
-Wyjdź do kurwy no!

Wyszłam

Idę

Jestem sama, a ten chuj odjechał z piskiem opon. Niech se kurwa główki, za bardzo nie obije. No więc przeszłam parę metrów i i zauważyłam jadące auto z naprzeciwka. Czekaj, to jest ciężarówka. Najbardziej dziwi mnie to że zatrzymuje się obok mnie. Nagle otwiera się szyba.
-Hej śliczna- mówi całkiem stary dziad. Tak z 50 lat. Obleśny.- Chcesz zarobić troszkę kaski? Chodź no proszę potrzebuję młodej dupy.
-NIE!
-Oj no chodź mała-wysiadł z auta i zaczął do mnie iść, że byłam na szpilkach nie mogłam uciec. Gdy w ostatnim momencie chciałam zdjąć buty i uciec on mnie złapał, i zaczął zaciągać do tira. Otworzył drzwi a ja już płakałam. Zamiast się bronić to ja ryczę. Super. Kurwa, niech mnie ktoś uratuje!
-No maleńka... Rany już nie mogę się doczekać aż cię zerżnę.- powiedział to z psychicznym uśmiechem na twarzy. Boże zgwałci mnie sadysta!
Moją miniówkę podciągnął do góry i już miał dobrać się do mojej bielizny, lecz coś mu przerwało. A raczej ktoś. Ktoś odciągnął go na bok. Zaraz, zaraz. To Harry! Kurwa, ale co on tu robi?
-Ty szmatławcu! Ty jebana kurwo babilońska! Do niej?! Do niej kurwa?! Ty jebany staruchu! Ona jest moja sukinsynie!- Harry z jakimś obłędem w oczach zaczął okładać tego gościa. Kurwa muszę ich rozdzielić.
-Harry przestań!
Nie posłuchał.
-Harry uspokój się?! Zabijesz go!
Nie posłuchał. Idiota. Wzięłam mu rękę i zręcznie przytrzymałam. Obrócił się, patrząc na mnie z furią w oczach. Wycedził tylko dwa słowa.
-ZOSTAW. MNIE.
-Nie Harry zostaw go, nie mam zamiaru tuszować kolejnego morderstwa.-skłamałam, nigdy nie widziałam trupa, a co dopiero zabitego przez kogoś z mojej paczki.
-Dobrze, nic Ci się nie stało? Zrobił ci coś tej jeba...
-Nic, nic później porozmawiamy.- korzystając z chwili nie uwagi Harrego kopnęłam tego dziada w jaja, tak że aż się zachłysnął, tak, zapomniałam wspomnieć, że się budził.
-Mała nieźle... Mam nadzieję- tutaj dodał szeptem do siebie- że mi tak nie zrobisz- lecz ja usłyszałam.
-Zależy czy mnie sprowokujesz.
Po powiedzeniu tych słów Harry wrzucił tego dziada do auta. Tak wrzucił, po czym kazał mi wsiąść z nim do jego auta. Teraz to się rozryczałam. Nie dość, że znów wylądowałam w aucie Harrego to przed chwilą omal nie zostałam zgwałcona! A teraz najprawdopodobniej nigdy nie zobaczę mojego brata. Czy moze być jeszcze gorzej?





piątek, 11 października 2013

Rozdział 4

  Ten rozdział dedykuję mojej pierwszej czytelniczce!!! Dziękuję jej za wspieranie mnie i także za bycie moją przyjaciółką!!
____________________________________________________


  Przez ten tydzień myślałam tylko i wyłącznie o Harrym i Zaynie. Nie mogę zrozumieć jak on tak bezczelnie przychodzi do domu Lou i rozmawia z nim, obgaduję przeciwników, ustala triki i tak dalej... Jak tak można?
Ja tego nie rozumiem... No ale cóż nie mogę cisnąć pary z ust. Zayn jeszcze tego samego wieczora przyszedł do mnie i zaczął mi wygrażać... Nie spodziewałam się, że taki z niego za przeproszeniem chuj! No a do tego zaplanował mi spotkanie z Harrym na dzisiaj... Nie mogę nie przyjść bo wtedy mój brat, będzie miał kłopoty. A więc zgodziłam się, zależało mi na bezpieczeństwie Louisa. Sami mieliśmy niezły zbiór broni... Ale to nic, Zayn wie o wszystkim, ale ja w razie czego wezmę jeden pistolet. W końcu nikt mi nie zabroni, strzelam celnie, a po za tym nikt się nie dowie. No to zaczynamy grę, ubieram skąpą różową sukienkę, maluję usta czerwoną pomadką, oczy czarnym eyelinerem i tuszem do rzęs. Na stopy nałożyłam czarne koturny, z malutkimi ostrymi kolcami. Tak w razie co żeby się obronić. Nie uważajcie mnie za taką bez bronną bo ciągle ryczę, nie uprawiałam seksu i tak dalej, to nie świadczy o słabości. Ja jestem, naprawdę niezłą suką. Nie raz na nielegalnych wyścigach i walkach, jak jakiś stary obleśny kretyn próbował zajrzeć mi pod spódniczkę, to mu niezłego kopa w dupę dałam i sypałam ciętymi ripostami. Z resztą umiem się bić, parę chwytów załapałam od Louisa. Bronią też się umiem posługiwać, a czasem wystarczy tylko kij. Tak ja się nigdy nie poddam, ale z drugiej strony, moją słabością jest Harry. Marzę aby z nim być... NIE ! Ble! Ja to znaczy.. nienawidzę go! O rany co się ze mną dzieje...
-Mała bo się spóźnisz-bez pukania, ani nic wszedł se do mojego pokoju Zayn.
- A może byś zapukał co? Nie masz na kogo patrzeć? Co z Perrie?- Zayn, cały wściekły przycisnął mnie do ściany i walnął w policzek z liścia... Ał! To bolało!
-Zayn! Co ty do kurwy robisz, czy cię do reszty pojeba...
-Słuchaj jebana szmato! W twoim towarzystwie nie mam zamiaru się kręcić, ale niestety wiesz kto mi każe!! I zostaw Perrie w spokoju, rozumiesz???
-Tak idioto, nie zasługujesz na nią, przeklęty sukinsynie!- Już zbierał się na kolejny cios, ale ktoś mu przerwał
-Co ty robisz stary! Moją siostrę?!
-A co? Myślisz, że taka niewinna? Kurwą jest do cholery!
-Jak ty śmiesz o niej tak mówić? Co ci przyszło do tego łba? Uważałem cię za przyjaciela!
-Nie no spoko ziom... sorry poniosło mnie ... Sorry Weas-przeprosił i wyszedł, ciekawe co knuje
-I tak ci nie wybaczę- wymamrotałam pod nosem.
-A ty co się tak stroisz? Taka skąpa kiecka? Nieźle... Ale nie możesz w tym iść... I nie ma dyskusji... Ja mam na razie nad toba opiekę i nie zgadzam się...
-Proszę Lou, tylko ten jeden raz... przecież nie jestem dziwką co nie?
-Oj nie wiem... nie wiem...
-Ej weź się odwal!! Takie zdanie do mnie? Pieprz się...
-Bardzo chętnie tylko z kim?
-A weź... Ogarnij się ty tylko o jednym...
-Dobra idź dopóki się nie rozmyślę, tylko nie zrób nic głupiego.
-Ja i głupstwo? Chyba śnisz... nara
-Pa-to jedyne co usłyszałam bo zbiegłam jak głupia, oczekując na Zayna, który właśnie wychodził z kuchni..
-Możemy jechać-odparłam z jadem
-Nie tak ostro... Chyba że jeden cios to za mało..
-Odpierdol się Zayn!!  Albo pożałujesz że się urodziłeś...
-Nie groź mi suko!
-Odezwał się kretyn.- odparłam z tryumfalną miną- jedziemy? bo oczekuje spotkania

Wymyśliłam sobie, że spędzę sobie z Harrym "przemiły dzień", a potem przyłożę mu lufę do głowy  i każę się odpierdolić. Wykona polecenie i wszyscy będą szczęśliwi. Wtedy nie myślałam jak to będzie.


Podjechaliśmy pod dom Harrego, gdzie było już multum ludzi... ojoj nie myślałam, że to impreza.

Po paru drinkach i czasie spędzonym z Harrym, postanowiłam iść do jego pokoju... Nie wiem czemu... Coś mnie tak natknęło.
Zobaczyłam tam Harrego siedzącego w samotności, czytającego chyba książkę. Chyba bo jest odwrócony tyłem. Po cichutku otworzyłam drzwi, a zważając na to że ma słuchawki w uszach będzie dobrze. Wyciągnęłam z torebki broń. Wycelowałam ją w twarz loczka i krzyknęłam:
-Ej ręce do góry!
Harry momentalnie się podniósł wyciągając słuchawki z uszu.
-Odwal się ode mnie albo pożałujesz!-Krzyknęłam
-Oj nie myślałem, że z ciebie taka dobra sztuka. Bardziej się podniecam. Ale w końcu teraz chodzi o moje życie. Odłóż pistolet, to nie ma sensu.- mówił bardzo śmiesznie poruszając twarzą.
-Odwal się ode mnie powtarzam i zostaw mnie w spokoju, jasne? Albo będę zmuszona Cie zabi...-W tym momencie ktoś jednocześnie przykładając mi lufę do tyłu głowy i wytrącając bron powiedział:
-Taka z ciebie mądralińska? Do napadów byś się nie nadawała. Tak nie uważasz na lekcjach Louisa?
-Odjeb się Malik?! Mam sprawę ze Stylesem.
-Nie mogę pracuję dla niego. Lubię Louisa, ale on to tylko przykrywka.-dopiero teraz do mnie to dotarło. On wykorzystuje Lou dostając jeszcze za to kupę forsy! To nie fair! Muszę jak najszybciej zgłosić to Louisowi! Wyrwałam szybko pistolet Zaynowi i wycelowałam w nich obydwu.
-Na ziemie kurwa! Nie ma tego co się dobrze kończy!-straciłam pozycje, Zayn wyrwał mi broń, a Harry całym ciałem przyparł mnie do ściany.
-Nie będziesz  mi mówić co mam robić kurwo!
-Nie mów tak! Ty byś mógł nią być sukinsynu!
-Jak ty się odzywasz? Koniec, Zayn ja tak nie mogę.. Próbowałem łagodnie, ale widać to na nic. Zabieram ją do siebie. I nie próbuj się stawiać, ona za dużo zrobiła. Musi dostać nauczkę. Powiedz, że gdzieś wyjechała czy coś, a ja ją zabieram. A ty dziękuj Zaynowi, że chociaż trochę Cie bronił i próbował mnie przekonać, abyś tu została, ale po takim czymś.. Zabieram Cię.

-Tak jest! Przyjąłem idę do Louisa i powiem, że wyjechała na stałe do Polski, będę pod telefonem szefie-Powiedział i wyszedł.
-No maleńka to się zabawimy, a potem pomyślę co z tobą zrobić...
-Ale czemu?
-Bo to co zrobiła..
-Ale czemu ja?- poryczałam się.. zawsze byłam dosyć histeryczna.
-Bo taką mam ochotę. Nastaw się na to, że nigdy nie zobaczysz brata i jego przyjaciół...


CZY TO OZNACZA, ŻE MOJA GRA SIĘ SKOŃCZYŁA? ŻE ICH NIE ZOBACZĘ?

_________________________________________

Następny rozdział powinien pojawić się 14.10.13 .
Mam nadzieję, że fajnie się czytało, choć i tak wiem, że rozdział wyszedł beznadziejnie. Wszelki uwagi i pochwały skomentuj.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ  
 

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 3

                              <perspektywa Weaslea>

Zajechaliśmy właśnie na parking, pod obszernym cyrkiem. Na pewno będę tego dnia najszczęśliwszą osobą na świecie, zawsze pragnęłam zobaczyć białego tygrysa.
-Weas wysiadamy.... Chyba, że wolisz zostać-uśmiechnął się przebiegle- dalej bo cię tu zamknę.
Gdy tylko doszło to do mojej głowy od razu podniosłam się z miejsca wybiegając jakieś 4 metry od samochodu. Nagle przed oczami wyłonił się Zayn.
-Pójdziesz ze mną na tyły? Muszę zapalić, a Perrie nienawidzi zapachu papierosów, a nie chcę iść sam- uśmiechnął się uroczo, robić minę kotka ze Shreka.
-No już dobrze, tylko poinformuję Lou.-odpowiedziałam grzecznie- Louis!! Idę z Zaynem do WC!
    Przeszłam z nim kawałek za namiot tutejszego cyrku, obracając się tyłem do drogi, co później okazało się ogromnym błędem.Wpadłam na kogoś, ale nie na kogoś tylko na Harrego Stylesa!!! Boże Zayn ratuj!Jak oparzona wskoczyłam za Zayna.
-Dobra Zayn, dzięki i jakby co to Ona pojechała do domu twoim autem ok? A ty teraz wróć do nich, a ja będę ostrożny.
- Czekajcie, czekajcie to było zaaranżowane? Zayn ty wiedziałeś?- zaczynałam płakać- Zayn weź go ode mnie proszę, nie chcę z nim być
-Oj weź nie dramatyzuj pa, Hazz, a ty baw się dobrze i nikomu nie piśnij ani słówka, że kumpluje się z Harrym jasne? Inaczej odstrzelę ci łeb...
-A Perrie wie?
-Nie wie, pa- i odszedł jakby nigdy nic, nie myślałam, że taki jest... zawsze mi się podobał, byłam wręcz o niego zazdrosna... A teraz? Teraz to go doszczętnie nienawidzę, przysięgł Lou, że się mną będzie opiekować w razie potrzeby, a teraz tak po prostu mnie zostawił samą.... O nie jednak nie samą.... Powróciłam do szarej rzeczywistaści i tego , że przede mną jest on... ten kogo nienawidzę.
-Idziemy do tego cyrku bo podobno chciałaś coś zobaczyć, a potem pójdziemy tam gdzie ja chcę... Nie ma sprzeciwu jasne? Sprzeciw, to wpierdol. Żebyśmy się zrozumieli... Zakumałaś?
-Ta..tak, a nic mi nie zrobisz? Kiedy wrócę do domu?
-Za dużo pytań, kurwa. Nie ma takiej opcji, zostajesz u mnie.Jeszcze jedno wkurwiające pytanie, a ci wjebie zrozumiano?
-Y..yhm... tak- poprawiłam się pod jego surowym wzrokiem- Harry.
-Dobrze to ruszajmy jako pierwsi, ani na początek jadą do wesołego miasteczka.
Jezu ten koleś jest dziwny, ale najbardziej zaskakuje mnie to, że sie go nie boję. Teraz mam na głowię i jego i Zayna, mu nie można ufać wie wszystko o wyścigach, zna słabe punkty  Louisa.... To się źle skończy, ale na początek muszę pomyśleć jak uciec, kiedy, w którym momencie.... a i na dodatek, żeby czego nie mądrego nie wypaplać... bo mnie uderzy... jak tak można? bić kobiety? Pomińmy jednak fakt że 2/3 ludzi na świecie tak robi.
-Harry?
-Czego?
-Nie zrobisz mi krzywdy?
-Nieee... jak będziesz grzeczna i jak będziesz mnie słuchała- jego uśmiech drwił ze mnie- ale wiesz, że oczekuje czegoś więcej? No powiedzmy, że będziesz moją małą seks zabaweczką co? Nikt sie nie dowie, a tobie dostarczę tyle przyjemności ile nikt nigdy w życiu.
Na ta jego wypowiedź momentalnie się zamknęłam postanowiłam się nie odzywać do końca spektaklu, który trawał jeszcze z jakies 30 min. Po spektaklu, nie byłam wcale zadowolona, nie chodzi o to, że źle, tylko denerwowało mnie to, że Harry ciągle sie na mnie gapił, to było takie krępujące, że w ogóle się nie skupiłam na moim tygrysku, zdecydowanie bardziej precyzyjnie by sie powiedziało, że mignął mi tylko przed oczami. ,Mój wymorzony zwierz, został przeze mnie zignorowany... "To smutne, że to o czym marzyłam tak po prostu zniknęło, przez jakiegoś świra z problemami seksualnymi" dopiero po chwili zorientowałam sie, że powiedziałam to głośno, on odchrząknął i spojrzał na mnie piorunującym wzrokiem.
-Wychodzimy, jeśli nie zrobisz scen troszkę lepiej sie to dla ciebie skończy...
-Proszę, tylko mnie nie bij, ani nic z tych rzeczy błagalam robiąc zamieszanie.
-Stul pysk kurwo!- krzyknął mi do ucha- mniej scen, mniej bólu, a teraz zapierdalaj do wyjścia...
-Ok- pobiegłam, prawie nie upadając na mojego kochanego Lou.
-Louis ratuj- przytuliłam go z całych sił
-Ale od czego? I czemu uciekasz? Tu nie ma zagrożenia.- odwróciłam się gwałtownie, to tak to sobie wymyślił teraz ja mam się tłumaczyc z głupswta bratu.

Opowiedziałam mu o Harrym, w co uwierzył i byłam mu wdzięczna, i już miałam mówić jak do tego doszło, a zza pleców Louisa wyłonił sie Zayn... Co oni tak wyrastają znikąd? Ja mam jakieś zwidy czy coś?
-Zayn słyszałeś Harry ją miał... ale mu uciekła, przez to że Zayn stał za Lou dokładnie widziałam jego miny, skrzywił się i posłał mi karcące spojrzenie, na co odpowiedziałam mu tym samym- zabiję go- teraz to Zayn zamknął oczy próbując sie uspokoić...
-Nie ma potrzeby nie odezwę się do mnie więcej- mówiłam bardziej do Zayna... -Wracamy?


________________________________________
przepraszam za błędy, ale pisałam w pośpiechu

CZYTASZ=KOMENTUJESZ                    

piątek, 4 października 2013

Rozdział 2

Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy w tym poście, jak również ogólnie w opowiadaniu. Zapraszam do czytania i komentowania.
_________________________________________________


                                                 <perspektywa Weaslea>

Minęło 5 dni od ostatniej imprezy w piątek. U nas w domu wiele razy gościli przyjaciele Lou.


Siedzę teraz przy kominku i rozmyślam o moich rodzicach. Gdyby się nie rozwiedli,  żyłabym z Louisem przez cały czas, opiekował by się mną... Nie pomyłka, JA bym się nim opiekowała. Nawet nie pomyślałabym o tym, że mój kochany ojczulek pracował w jakiejś firmie wyłudzającej pieniądze. BA! On  nawet nie pomyślał by o takiej pracy. Ale oczywiście musiał zdradzić matkę z jakąś lalunią i zamieszkać z nią na wschodzie Europy, niestety, wraz ze mną... Przez całe życie myślałam, że ta okropna blondyna, która miała mnie za przeproszeniem w dupie, była moją matką. Po jakiś 17 latach dowiedziałam się, że moją prawdziwą rodzinę mam tu, w Londynie. Moje wieczorne rozmyślania przerwał ktoś krzątający się po kuchni.
-Weaslea wiesz może gdzie jest cukier?- spytał Lou wyłaniający się zza drzwi kuchennych- zapomniałem gdzie on jest.
-Louis serio? Cukier? Takiej rzeczy zapomniałeś?- pytałam się go z niedowierzaniem- na górnej półce, po lewej.
-Dobra, dobra jak ty czegoś zapomnisz przypomnę Ci- odezwał się z uśmiechem- ale mam dla ciebie propozycję, chciałabyś może iść, teraz, ze mną i z chłopakami do- tutaj jego uśmiech powiększył się- Wesołego Miasteczka?
-Okej Lou, ale czy ty czasem nie za często tam chodzisz? Może lepiej do cyrku? Widziałam na ulotce, że będą białe tygrysy!!! Chodź ze mną proszę...
-No ale. Ale z chęcią pójdę do cyrku, a potem do wesołego miasteczka. Zaczekaj, zadzwonię tylko do chłopaków.
-Okej?
-Pospiesz się, masz 20 min!
W pośpiechu wbiegłam na pierwsze piętro, wpadając do mojego gigantycznego pokoju. Nigdy nie pomyślałabym, że ktokolwiek może posiadać taką ilość pieniędzy, aby mieszkać w takich luksusach. Szybko przebrałam się w krótkie szorty i zwykłą różową koszulkę. Nie zamierzam zrobić sobie mocnego makijażu, więc maluję oczy eyelinerem i tuszem, a na usta nakładam czerwoną pomadkę. Zbiegam po schodach, by zobaczyć Eleanor, moją najlepszą przyjaciółkę z Polski całującą się z Louisem. O nie! Tego za wiele! Nie pozwolę na to, aby moja kumpela chodziła z moim bratem. To samolubne wiem no, ale cóż, taka już jestem.  Nie ważne... Muszę to przerwać.
-Louis! El?- spoglądnęli na mnie zszokowani. Też bym się zdziwiła. To się pobawili- Louis możesz na słówko?-spytałam bez zastanowienia i nie czekając na jego potwierdzenie i jakiekolwiek wyjaśnienia, pociągnęłam go za koszulkę w stronę drzwi łazienki.
-Loui obiecałeś... Nie rób jej tego, ona ma za delikatne serce, jest czuła, miła... Zdecydowanie za niewinna na ciebie. Zostaw ją w spokoju bo ja naprawdę mogę wiel...- kłamałam, lecz on mi przerwał.
-To nie tak ona..
-Nie przerywaj mi do cholery!- wydarłam się natychmiastowo spoglądając na korytarz czy ona może podsłuchuje- masz z nią zerwać cokolwiek to było, a i trzymaj się od niej z daleka- po krótkiej chwili zamyślenia się, dodałam- Idziemy?  
-Jasne, a co do wcześniejszego tematu nic nie obiecuję.
-Tylko przynajmniej nie bądź taki jak Harry-szepnęłam sama do siebie.
-Co?! Coś ty powiedziała? Ty mnie z nim porównujesz? Chyba oszalałaś?
-Louis! Martwię się o nią i nie wiem czemu cię z nim porównałam i nie wybuchaj tak!-krzyknęłam ze złością, a potem spoglądnęłam na niego ze łzami w oczach- Boję się wtedy ciebie.- wybuchłam niekontrolowanym płaczem. To już piąty raz od kiedy tu przyjechałam. Czemu ja tak dramatyzuje?
-Jezu... Weaslea nie płacz- ten to potrafi pocieszyć- no weźźźźź nie płacz już, bo sobie makijaż rozmażesz?- na słowo makijaż od razu pobiegłam do łazienki.
-To ja już będę czekał na dole!
Nie odpowiedziałam, tylko po pięciu minutach zeszłam na parter lecz gdy nie zauważyłam nigdzie Lou wybiegłam na ganek rozglądając się na boki, od razu zauważając czarną, terenową BMW z przyciemnianymi szybami. Teraz ten wóz wybrał. Gdy przez dłuższą chwilę stałam jakby sparaliżowana, auto zatrąbiło co uwolniło mnie z dziwnego transu, na co oczywiście doszedł mnie śmiech Louisa i następna seria klaksonu. Wpadłam do samochodu gwałtownie zamykając drzwiami, i w tym momencie braciszek odjechał z piskiem opon. Dodał, tylko że musimy jechać po każdego z chłopców, co nie obyło się z moim głośnym westchnięciem i wymownym spojrzeniem z jego strony. Pod domem Zayna czekali już wszyscy na co się zdziwiłam. Mieliśmy jechać po każdego z osobna, a może nie. Sama już nie wiem, stwierdzam, że jednak tak jest lepiej.  Łatwiej. Gdy zbliżyliśmy się o kilka metrów zauważyłam samochód Harrego Stylesa, czy to możliwe?
-Louis tam jest Harry... Słyszysz?!
-No i  co z tego? On z nami nie jedzie więc nie masz się o co martwić- obrócił się  z uśmiechem zapewne chcąc zobaczyć moją minę, ale zaraz jego igrający uśmieszek zniknął gdy zobaczył jaka blada jestem, następnie dodał z powagą- jeżeli się boisz nie ma o co. Nic ci się nie stanie póki jesteś ze mną, bądź z którymś z chłopaków- potem odwrócił się i skinął głową w stronę paczki jego przyjaciół, a ja natychmiastowo się uciszyłam.
-Hej Lady Weaslea, i Lordzie Louisie- odezwał się Zayn jako pierwszy wchodzący do samochodu.- cześć ciołku - odpowiedzieliśmy z Louisem równocześnie, gdy nasz samochód się zapełnił, na co wszyscy wybuchli śmiechem. Dalszą drogę przebyłam w milczeniu rozmyślając po co Harry stał naprzeciwko domu mulata.


____________________________________________________
PRZEPRASZAM, przepraszam za błędy i za to jak kiepsko pisze (LOL). Mam nadzieję, że chociaż odrobinkę wam się podobał :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ 7.10.13 PONIEWAŻ MAM ICH JUŻ TROSZKĘ NAPISANYCH.     

Rozdział 1

Razem z Louisem wracamy z imprezy... Ostatnio kiedy na stałe z polski przeprowadziłam się do Londynu, do mojego braciszka muszę go pilnować. Co prawda starszy ode mnie, ale trzeba trzymać go krótko. Co tydzień chodzimy na imprezy... No, ale niestety jeszcze muszę chodzić do szkoły. Szukam kluczy w torebce i wołam Louisa aby przyszedł bo teraz pewnie rzyga w krzakach, ale zamiast tego widzę Lou bijącego się jakimś lokowatym gościem.
-Louis! Louis co ty robisz?! Zostaw g...
-Weas ten skurwysyn... on chciał tak po prostu coś ci zrobić, powiedział, że ma niedokończone sprawy z tobą.
-Ale to Łukasz! Mój przyjaciel z Polski ...- musiałam z ciężkością odczepić Louisa od chłopaka -Łukasz nic ci nie jest?- ten spojrzał się na mnie z przerażeniem powiedział krótkie cześć i odjechał... No tak... Nikt nie zadziera z Louisem Tomlinsonem, Lou ciężko zapracował sobie na swoją opinie na nielegalnych wyścigach i w bójkach. Ma 3 przyjaciół, uroczego Zayna, poważnego Liama, i zabawnego Nialla. Wszyscy mają dziewczyny i są ode mnie o 3 lata starsi... Mają opinie najgorszych ludzi w mieście. Podoba mi się to oprócz jednego konkurenta, który ze swoją zgrają zagraża opini Louisa. Chyba ma  na imię Harry Styles. Tak to chyba on. Jest drugim po nas najbogatszym człowiekiem w Londynie. Lou wygrywa WSZYSTKIE legalne czy nie legalne wyścigi w Anglii. W pobliżu Londynu i w samym Londynie, ale nigdy nie konkuruje ze Stylesem. Jakoś się z nim nigdy nie styka, lecz da się usłyszeć plotki że Harry coś knuje.Ja sama boje się Stylesa. Jest przystojny i owszem ale on nie umawia się na coś takiego jak randki czy chociaż by trwały związek. Zawsze jedną noc pieprzy się z jakąś laską, a rano nie ma już przy nim żadnej bo spieprzają gdzie pieprz rośnie albo on je wywala. Nie wiem nie zagłębiam się w szczegóły.
- Lou idziesz? Chyba nie będziemy tu tak stać?
-Jasne... Zrobisz mi coś do picia bo ja muszę pędzić do łazienki...
Robiąc herbatę dla siebie i przygotowując wodę dla Louisa myślami błądziłam wyobrażając siebie z Harrym. To trochę oklepany pomysł, ale on naprawdę jest ładny. Ale to nie zmienia tego jaki jest w rzeczywistości, ale pomarzyć zawsze warto...


Następny rozdział dodam 4.10.13

CZYTASZ=KOMENTUJESZ