piątek, 4 października 2013

Rozdział 2

Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy w tym poście, jak również ogólnie w opowiadaniu. Zapraszam do czytania i komentowania.
_________________________________________________


                                                 <perspektywa Weaslea>

Minęło 5 dni od ostatniej imprezy w piątek. U nas w domu wiele razy gościli przyjaciele Lou.


Siedzę teraz przy kominku i rozmyślam o moich rodzicach. Gdyby się nie rozwiedli,  żyłabym z Louisem przez cały czas, opiekował by się mną... Nie pomyłka, JA bym się nim opiekowała. Nawet nie pomyślałabym o tym, że mój kochany ojczulek pracował w jakiejś firmie wyłudzającej pieniądze. BA! On  nawet nie pomyślał by o takiej pracy. Ale oczywiście musiał zdradzić matkę z jakąś lalunią i zamieszkać z nią na wschodzie Europy, niestety, wraz ze mną... Przez całe życie myślałam, że ta okropna blondyna, która miała mnie za przeproszeniem w dupie, była moją matką. Po jakiś 17 latach dowiedziałam się, że moją prawdziwą rodzinę mam tu, w Londynie. Moje wieczorne rozmyślania przerwał ktoś krzątający się po kuchni.
-Weaslea wiesz może gdzie jest cukier?- spytał Lou wyłaniający się zza drzwi kuchennych- zapomniałem gdzie on jest.
-Louis serio? Cukier? Takiej rzeczy zapomniałeś?- pytałam się go z niedowierzaniem- na górnej półce, po lewej.
-Dobra, dobra jak ty czegoś zapomnisz przypomnę Ci- odezwał się z uśmiechem- ale mam dla ciebie propozycję, chciałabyś może iść, teraz, ze mną i z chłopakami do- tutaj jego uśmiech powiększył się- Wesołego Miasteczka?
-Okej Lou, ale czy ty czasem nie za często tam chodzisz? Może lepiej do cyrku? Widziałam na ulotce, że będą białe tygrysy!!! Chodź ze mną proszę...
-No ale. Ale z chęcią pójdę do cyrku, a potem do wesołego miasteczka. Zaczekaj, zadzwonię tylko do chłopaków.
-Okej?
-Pospiesz się, masz 20 min!
W pośpiechu wbiegłam na pierwsze piętro, wpadając do mojego gigantycznego pokoju. Nigdy nie pomyślałabym, że ktokolwiek może posiadać taką ilość pieniędzy, aby mieszkać w takich luksusach. Szybko przebrałam się w krótkie szorty i zwykłą różową koszulkę. Nie zamierzam zrobić sobie mocnego makijażu, więc maluję oczy eyelinerem i tuszem, a na usta nakładam czerwoną pomadkę. Zbiegam po schodach, by zobaczyć Eleanor, moją najlepszą przyjaciółkę z Polski całującą się z Louisem. O nie! Tego za wiele! Nie pozwolę na to, aby moja kumpela chodziła z moim bratem. To samolubne wiem no, ale cóż, taka już jestem.  Nie ważne... Muszę to przerwać.
-Louis! El?- spoglądnęli na mnie zszokowani. Też bym się zdziwiła. To się pobawili- Louis możesz na słówko?-spytałam bez zastanowienia i nie czekając na jego potwierdzenie i jakiekolwiek wyjaśnienia, pociągnęłam go za koszulkę w stronę drzwi łazienki.
-Loui obiecałeś... Nie rób jej tego, ona ma za delikatne serce, jest czuła, miła... Zdecydowanie za niewinna na ciebie. Zostaw ją w spokoju bo ja naprawdę mogę wiel...- kłamałam, lecz on mi przerwał.
-To nie tak ona..
-Nie przerywaj mi do cholery!- wydarłam się natychmiastowo spoglądając na korytarz czy ona może podsłuchuje- masz z nią zerwać cokolwiek to było, a i trzymaj się od niej z daleka- po krótkiej chwili zamyślenia się, dodałam- Idziemy?  
-Jasne, a co do wcześniejszego tematu nic nie obiecuję.
-Tylko przynajmniej nie bądź taki jak Harry-szepnęłam sama do siebie.
-Co?! Coś ty powiedziała? Ty mnie z nim porównujesz? Chyba oszalałaś?
-Louis! Martwię się o nią i nie wiem czemu cię z nim porównałam i nie wybuchaj tak!-krzyknęłam ze złością, a potem spoglądnęłam na niego ze łzami w oczach- Boję się wtedy ciebie.- wybuchłam niekontrolowanym płaczem. To już piąty raz od kiedy tu przyjechałam. Czemu ja tak dramatyzuje?
-Jezu... Weaslea nie płacz- ten to potrafi pocieszyć- no weźźźźź nie płacz już, bo sobie makijaż rozmażesz?- na słowo makijaż od razu pobiegłam do łazienki.
-To ja już będę czekał na dole!
Nie odpowiedziałam, tylko po pięciu minutach zeszłam na parter lecz gdy nie zauważyłam nigdzie Lou wybiegłam na ganek rozglądając się na boki, od razu zauważając czarną, terenową BMW z przyciemnianymi szybami. Teraz ten wóz wybrał. Gdy przez dłuższą chwilę stałam jakby sparaliżowana, auto zatrąbiło co uwolniło mnie z dziwnego transu, na co oczywiście doszedł mnie śmiech Louisa i następna seria klaksonu. Wpadłam do samochodu gwałtownie zamykając drzwiami, i w tym momencie braciszek odjechał z piskiem opon. Dodał, tylko że musimy jechać po każdego z chłopców, co nie obyło się z moim głośnym westchnięciem i wymownym spojrzeniem z jego strony. Pod domem Zayna czekali już wszyscy na co się zdziwiłam. Mieliśmy jechać po każdego z osobna, a może nie. Sama już nie wiem, stwierdzam, że jednak tak jest lepiej.  Łatwiej. Gdy zbliżyliśmy się o kilka metrów zauważyłam samochód Harrego Stylesa, czy to możliwe?
-Louis tam jest Harry... Słyszysz?!
-No i  co z tego? On z nami nie jedzie więc nie masz się o co martwić- obrócił się  z uśmiechem zapewne chcąc zobaczyć moją minę, ale zaraz jego igrający uśmieszek zniknął gdy zobaczył jaka blada jestem, następnie dodał z powagą- jeżeli się boisz nie ma o co. Nic ci się nie stanie póki jesteś ze mną, bądź z którymś z chłopaków- potem odwrócił się i skinął głową w stronę paczki jego przyjaciół, a ja natychmiastowo się uciszyłam.
-Hej Lady Weaslea, i Lordzie Louisie- odezwał się Zayn jako pierwszy wchodzący do samochodu.- cześć ciołku - odpowiedzieliśmy z Louisem równocześnie, gdy nasz samochód się zapełnił, na co wszyscy wybuchli śmiechem. Dalszą drogę przebyłam w milczeniu rozmyślając po co Harry stał naprzeciwko domu mulata.


____________________________________________________
PRZEPRASZAM, przepraszam za błędy i za to jak kiepsko pisze (LOL). Mam nadzieję, że chociaż odrobinkę wam się podobał :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ 7.10.13 PONIEWAŻ MAM ICH JUŻ TROSZKĘ NAPISANYCH.     

2 komentarze:

  1. bardzo fajne opowiadanie :) będę u często wpadać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No niezłe opowiadanko :* mi się osobiście podoba, pisz tak dalej a wiele osiągniesz :* pozdrawiam ;) i zapraszam na mojego bloga ^_^ http://blogo1daga.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń